Wprowadzamy nową zasadę! W sumie pierwszą, ale nie ważne. Wy komentujecie, my piszemy nowe rozdziały.
Okey?
Okey.

4 maja 2016

Kopciuszek- prawdziwa historia

Hej, więc tak miał to być oneshot o Cake'u, ale wyszedł mi z tego długi 2part. 
Serdecznie zapraszam!!!!
Przepraszam za błędy

***Luke aka Kopciuszek***

Kurwa! Kurwa! Kurwa! znowu muszę sprzątać po tych brudasach jak ja żałuję, że nie zwiałem stąd kiedy miałem okazję, Nie mogłem, jednak zostawić taty z tą...tą... kobietą. Kopciuszku, pamiętaj jesteś dżentelmenem i nie wolno obrażać kobiet, mimo że są zwykłymi... Oddychaj, wdech i wydech. Ok już jest dobrze, Aaaa.. prawie bym zapomniał mam na imię Luke, ale wszyscy zwą mnie "Kopciuszek" i to nie dlatego, że jestem cały brudny i wyglądam jak kopciuch, ale dlatego, że nie
mam kapciuszków i chodzę boso. Przecież nie mogli zainwestować w kapcie i buty dla mnie, bo ważniejsze było kupienie moim przybranym "braciszkom" Connor'owi i Sean'owi nowe kosmetyki. Boże straszne z nich ciotunie, ja też jestem gejem, ale nie płaczę jak mi się paznokieć złamie, No nie ważne to jest historia na inną okoliczność. Wracając, od śmierci ojca moja wredna macocha aka "kochana mamusia, kiedy śpi" zaczęła kupować im nowe rzeczy, żeby nie było wszystkie różowe i teraz wyglądają przez to jak tania podróbka Britney Spears. Ja tego nie rozumiem przecież to faceci i powinni być... no nie wiem bardziej męscy, ale to tylko moje zdanie.
- Kopciuszku!!- czegoż ta kobieta ode mnie chce, przecież wymyłem podłogi, wyprasowałem rzeczy i ugotowałem obiad.
-Kopciuszku!! Gdzie jesteś!?- krzyknęła już trochę zdenerwowana.
- Już idę, stara prukwo!- mruknąłem.
Kiedy już byłem z nimi w pokoju zobaczyłem istne piekło. "Braciszkowie" skakali, cieszyli się, tańczyli, a moja macocha.... O Boże ona się uśmiechała. Szybko dzwońcie do wariatkowa, bo pacjenci im zwiali i podmienili mi rodzinkę Adamsów. Przestraszony spytałem:
- Co się stało ?
- Książę ogłosił, że poszukuje małżonka i my tam idziemy, bo jesteśmy pewni, że któregoś z nas wybierze. Prawda mamusiu?- taaaa... bo każdy książę marzy, aby mieć różowo-podobne coś za męża, 
- A to niby dlaczego?- spytałem to coś co zwie się facetem.
- Przecież jesteśmy najpiękniejsi- odpowiedział oburzony Connor
-Mhhm... piękni jak potwór z Loch Ness- mruknąłem
- Co powiedziałeś?-  przyjął pozę urażonej księżniczki tylko trochę płaski z przodu jest, ale cii... niech chłopak żyję w błogiej nieświadomości.
-Nic, nic- uśmiechnąłem się słodko i sztucznie
-Pffff...-chyba ktoś się na mnie obraził. Smuteczek taki, że mi niewidzialne łzy lecą- Nie będę marnował czasu i urody na takie nic jak ty- Uuu.. to żeś mi pojechał, aż mi w pięty poszło i co do tej urody to ja bym nie przesadzał. 
Udając niewiniątko odwróciłem się do  macochy, która przez pewien czas nie zwracała na nas uwagi i spytałem 
-Mamusiu, też mogę iść na bal- zamrugałem oczkami, teraz mi się nie oprze, ale przy "mamusi" o mało się nie udusiłem, tak trudno było mi to powiedzieć. Rozumiecie mój ból. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszałem gromki wybuch jej śmiechu. Okej to wcale nie jest dziwne, kiedy już skończyła się śmiać to pomiędzy wdechami powiedziała:
- Ty... myślisz...że...ktokolwiek by chciał za ciebie wyjść. Z takim zerem jakim jesteś- jak zawsze miła, tylko przytulić tak aby udusić - na dodatek z takim wyglądem- nie no teraz naprawdę, nie wiem o co jej chodzi. Jestem wysokim blondynem o niebieskich jak ocean oczach i prawie bym zapomniał mam kolczyka w wardze, ale ściągam go przy rodzince- zresztą musisz jeszcze posprzątać kominek i przygotować rzeczy dla chłopców, przecież nie chcemy, aby ich rzeczy były pogniecione i brudne, kiedy będą występować przed księciem, prawda?- w tym samym czasie zjawili się moi bracia.
-Masz rację, mamusiu. Jesteś najlepsza!!- O ja co za pojebane synchro. Jak z jakiegoś taniego horroru.
-Uhm..- mruknąłem, ale w głowie już miałem plan, jak się stąd wydostać i pójść na bal. Ja wam pokażę jeszcze dziady jedne. Jestem Kopciuszek i nic nie może mnie zatrzymać. Tak jak mówiłem, tak zrobiłem, całe sprzątanie i pranie zajęło mi niepełną godzinę, czyli ma jeszcze z 2 godziny do balu. Dam rade, tylko jest jeden problem nie mam się w co ubrać. Cholera i co teraz. Myśl Kopciuszku!! Wiem to jest dobre, mam jakiś stary garnitur taty wystarczy go tylko trochę zwęzić i uprać. Zaczynamy zabawę, jednak ta praca u nich ma swoje plusy. Minęło dopiero 1,5 godziny i już miałem się wymknąć, kiedy usłyszałem lament z dołu. Oho, zaczyna się!!! 
- Kopciuszku, szybko złaź na dół- przebrałem się raz dwa i poszedłem.
- Co się stało?
- Jak to co ten durny pies, skoczył na Sean'a i pobrudził mu cały strój, patrz co zrobił- i zobaczyłem marynarkę i spodnie, zgadnijcie jakiego koloru.. ding ding ding pan w różowym wygrywa mikrofalówkę. Wracając, zobaczyłem garnitur z odbitymi psimi łapami. Dobry piesek, tylko szkoda, że go nie zjadłeś, choć w sumie byś się nie najad i zatruł.
-Nie wiem o co ci chodzi, teraz wygląda ładniej
-Szybko przynieś garnitur ojca tylko go zwęź i skróć masz 10 minut 
-Ale, mamo on jest brzydki i nie różowy- O Boże to tragedia narodowa. Co my teraz zrobimy. Nie wierze w to co się dzieje.
-Syneczku ja wiem, ale chcesz całkowicie stracić szanse u księcia, czy jeszcze powalczyć o niego, najwyżej Kopciuszek przyklei ci cekiny- tak jasne bo książę od dzieciństwa marzył o różowym potworze witającym go w drzwiach. Jestem pewien, że to jego najskrytsze marzenie- schowane bardzo, bardzo, bardzo głęboko
-Kopciuszku co tak jeszcze stoisz idź po ten garnitur
-Ale...ale...
-No już 
-Dobra- czemu nigdy nie mogę im się przeciwstawić, może dla tego, że to moja jedyna rodzina, mimo iż są dla mnie nie mili. No cóż mogę zapomnieć o balu i szczęśliwym happy endzie z księciem. Tak moje życie to nie bajka. poszedłem do pokoju i zrobiłem to co miałem, potem zaniosłem im garnitur i patrzyłem jak odchodzą razem z moimi marzeniami.


24 kwietnia 2016

Rozdział 4 ~ FML

Uwaga! Rozdział zawiera sceny +18!

***Mike***

- Kac morderca nie ma serca! Kac morderca nie ma serca! Kac morderca nie ma serca! Kac morderca nie...

- WIESZ KTO ZARAZ BĘDZIE MORDERCĄ?! JA! BO CIĘ ZABIJĘ ALEX! ROZUMIESZ?! JESTEŚ JUŻ MARTWA! - Zacząłem krzyczeć i ją gonić po całym mieszkaniu. Nie było to najlepszym pomysłem biorąc pod uwagę mój stan, no ale cóż... Czego się nie robi dla młodszego rodzeństwa.

Po jakiś 20 minutach biegania w kółko, dopadłem ją i zaciągnąłem pod prysznic, gdzie włączyłem zimną wodę. Oczywiście nie mogło obejść się bez szarpaniny i doprowadzenia do zagrożenia powodziowego w całej łazience.

- Michaelu Gordonie Clifford! - Uważaj, bo się przestraszę. - Nienawidzę cię!

- Ze wzajemnością szopie praczu. - Jej wygląd to życie. Mokra, czerwona i gdyby nie ten rozmazany makijaż wyglądałaby jak nowo narodzony bachor. Nawet podobnie się drze. - Mogę wiedzieć z jakiej racji darłaś się po całym mieszkaniu wcześnie rano, doskonale wiedząc, w jakim jestem stanie?

- Jest po 15, ćwoku.

- No przecież mówię, głąbie! - I weź tu zrozum kobiętę. Dlatego jestem gejem. Mężczyźni są o wiele prostsi w obsłudze.

- Chciałam, żebyś mnie zawiózł, bo umówiłam się z dziewczynami, które mi wczoraj przedstawiłeś. - To już powiedziała słodkim tonem i głupia myśli, że to coś jej da. Sory, ale nie. W sumie to nie jest mi przykro.

- Kochana siostrzyczko myślałem, że jesteś na tyle duża dziewczynką, że potrafisz sama pojechać metrem. Nie wiedziałem, że potrzebujesz eskorty w postaci starszego braciszka. - Odpowiedziałem równie przesłodzonym tonem. - A może boisz się, że nowe koleżanki będą dla ciebie nie miłe?

-Jesteś takim dupkiem Mike! Chciałam, żebyś mnie zawiózł samochodem, idioto!

- Nie denerwuj się tak złość piękności szkodzi. To po pierwsze, a po drugie nie mam samochodu, bo się nie opłaca. Szybciej i łatwiej dojedziesz metrem niż samochodem. I możesz spotkać rożnych, ciekawych żuli. Znaczy ludzi! Możesz spotkać różnych, ciekawych ludzi!

- Taa... Niech ci będzie... W takim razie daj mi kasę na bilet. - Wyciągnęła dłoń w moją stronę, no to przybiłem jej tą piątkę, a co będę dziewczynie żałował.

- Jezu, jesteś taki dziecinny. I dziwisz się, że nie masz dziewczyny! - Tak, właśnie. Nie mam dziewczyny, ponieważ jestem dziecinny. A ja byłem pewny, że to dlatego, że jestem gejem. Kurde, całe życie w błędzie.

- Mhm... Niezła teoria. A kasy nie dostaniesz, bo wiem, że masz od rodziców, więc spadaj.

- Umyj się bo jedziesz, żulu!

- Spierdalaj, suko!

Trzasnęła drzwiami, jak dojrzale. Dobra, ale naprawdę powinienem się ogarnąć.

***

Po jakiś 30 minutach, już wykąpany i ubrany w czyste ciuchy, przeszukiwałem szafki kuchenne w poszukiwaniu aspiryny. Od dzisiaj już naprawę nie tknę alkoholu, biorąc pod uwagę, że praktycznie nic nie pamiętam. Mam same migawki i niektórych fragmentów wolałbym nie pamiętać. Ale dopytam się później Maksa co się działo, chociaż nie jestem pewny czy chcę to wiedzieć. Pewnie i tak mi powie, jak zawsze, sadysta jeden.

Zapamiętajcie sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Nigdy, ale to przenigdy nie idźcie na imprezę, na której się później najebiecie w chuj, kiedy następnego dnia musicie iść do pracy, na dodatek z waszym crushem wyglądając jak typowy żul. Naprawdę. To jest najgłupszy pomysł ever!

Została mi godzina do wyjścia z domu, więc przydałoby się doprowadzić do takiego stanu, żeby nie straszyć bogu winnych dzieci. Idąc do łazienki spojrzałem jeszcze na lodówkę, żeby sprawdzić gdzie dzisiaj pracuję. YEY!!! Moje modlitwy zostały wysłuchane! Nie mam dzisiaj parku trampolin! Gdybym miał dzisiaj skakać z jakąś bandą rozwrzeszczanych bachorów,to bym chyba sobie strzelił w łeb, wcześniej wymiotując.  Ogólnie to jest tak, że razem z Lukiem pracujemy, w największym w kraju kompleksie sportowym. Składa się na niego: kompleks basenów, boisk, siłownie, kluby fitness, park linowy, park trampolin, wiecie w wielkiej sali macie różnego rodzaju trampoliny, baseny z gąbkami, rampy do trików na bmxach, deskach, nartach, rolkach itp, trampoliny do gry w kosza i zbijaka. Wszystko to mieści na ogromnym obszarze i na szczęście jest w jednym miejscu, więc nie muszę jeździć po całym mieście. Akurat my pracujemy na basenach, jako ratownicy i jako trenerzy i instruktorzy w parku trampolin i linowym. Jest to spoko, bo nie robimy codziennie tego samego, więc praca się tak nie nudzi. Specjalnie porobiliśmy dodatkowe kursy, żeby móc pracować na różnych stanowiskach. Jednym z największych plusów jest to, że zarabiamy dużo więcej, niż gdybyśmy pracowali np tylko jako ratownicy. Tak się złożyło, że na wszystkie kursy chodziłem z Lukiem i jak przyszliśmy do pracy to nas wybrali do  jednej zmiany, bo już się znaliśmy i byliśmy w miarę zgrani. Nie żebym miał coś przeciwko, czy coś... Dobra, bądźmy szczerzy chodzę do tej pracy tylko dla blondyna.

Dzisiaj idę do parku linowego, więc luzik. W zasadzie muszę tam być za jakieś 30 minut, więc przydałoby się spakować i wyjść.

Kiedy wsiadałem do metra, zauważyłem machającego do mnie z końca wagonu chłopaka.

- Mike!

- Cześć, Luke. - podszedłem do niego i się przywitałem. Bądź spokojny, Mike. Spokój przede wszystkim. - Co tam u ciebie?

- Kac. Jedyne co mnie pociesza to to, że nie będę musiał dzisiaj skakać. Chyba bym się porzygał.

- Skąd ja to znam. - Wcale się nie cieszę, że nie tylko ja dzisiaj cierpię, ale w przeciwieństwie do mnie on nie wygląda jakby coś go przejechało. Wygląda idealnie jak zawsze. Życie jest niesprawiedliwe.

- Imprezowało się wczoraj, co?

- Moja młodsza siostra się do mnie wprowadziła i postanowiliśmy z Maksem to uczić. Przy okazji miała okazję kogoś poznać i nie będzie mi siedziała na głowie.

- Ta ruda to twoja siostra? Myślałem, że dziewczyna. - Fuuu... Nie dość, że dziewczyna, to jeszcze Alex. Brrr...

- Nie, nie mam dziewczyny. - Zaśmiałem się. - Też tam byłeś? Wydawało mi się, że mi mignąłeś.

Dobra bądźmy szczerzy, oczywiście, że go widziałem. Szczególnie jego tyłek kiedy tańczył. Ale nie, nie jestem zboczeńcem. Nie wiem, o co wy mnie posądzacie.

- Tak, kumpla rzuciła dziewczyna i wyciągnął mnie na imprezę. Oczywiście po pięciu minutach mnie zostawił, bo znalazł sobie jakąś laskę, no ale cóż...  A twoja siostra ma może chłopaka?

- Tak, ma. - Nie ma i on nie musi o tym wiedzieć. Ale na pocieszenie jej brat też nie ma chłopaka, tak tylko mówię. - Są ze sobą bardzo szczęśliwi. - Dodałem z wymuszonym uśmiechem. Kurwa.

-Ach, ok... Dawaj Mikey, wysiadamy. - On powiedział Mikey! On powiedział Mikey! ON POWIEDZIAŁ MIKEEEEEY!!!! Ok, ok koniec z fangirlem, Michael. Jesteś dorosłym i opanowanym młodzieńcem. A pieprzyć to! On powiedział Mikey!

- Musimy? - Popatrzyłem na niego z nadzieją.

- Tak.

- Kurwa.

***

Było po 19, kiedy wszedłem do mieszkania. Alex leżała przed telewizorem, oglądając jakiś serial.

- Siema, młoda.

- Spierdalaj, łysy dziadku. - Nie ma to jak miłe powitanie.

- Tak witasz starszego brata, który ciężko pracuje, żebyś ty miała co jeść? - Powiedziałem dramatycznie.

- Zamknij się, ćwoku. Zresztą znalazłam sobie dzisiaj pracę w "Dobry Lodzik". Dobrze płatana, więc nie potrzebuję twojej łaski.

- To kawiarnia, prawda? Proszę, powiedz, że to kawiarnia. - Cholera, cholera, cholera, w kawiarni dobrze płacą prawda? Bo to kawiarnia. To jest kawiarnia. Kurwa, rodzice mnie zabiją jak się dowiedzą.

- A co by miałoby być, zakład pogrzebowy?

- No... W zasadzie... Witamy w "Dobrym Lodziku", ciepła i zawsze uśmiechnięta obsługa, serwuje naszym klientom dobre lodziki i rozgrzewa atmosferę!

- Mike, stop! - Powiedziała otwierając zamrażarkę. - Jesteś chory!

- Taa... Cokolwiek. Ale to kawiarnia?

- Tak! - I tak będę musiał to sprawdzić. Może mają jakieś hasło i lodzik, lodzikowi nie równy. Czy coś w ten deseń.

- Skoro tak twierdzisz. Czego szukasz?

- Kolejnego opakowania lodów.

- A dobre chociaż?

- Pyszneeee!

~*~

Żartowałam małe zboczuszki! Nie ma żadnej sceny +18, buahahaha!!!

~ Penguin

15 kwietnia 2016

Rozdział 4 ~ YCM

Luke Pov
Obudziłem się wcześniej niż zamierzałem i miałem przeczucie, że dziś stanie się coś złego. Zazwyczaj mam racje, któregoś razu też tak miałem i wpadłem do studzienki kanalizacyjnej. Nie mogłem prawie przez 2 tygodnie pozbyć się tego smrodu, a podobno kąpiel w zupie pomidorowej pomaga. Gówno prawda. Dobra muszę wyrzucić to wspomnienie z głowy. Wyłaź no, wyłaź. Ech dobra może jak pogadam z siostrą to mi to pomoże. Oby była jeszcze w domu. Może w końcu dowiem się co chce na urodziny, które nawiasem mówiąc są za tydzień i nie wiem co na nie zrobić. W zeszłym roku próbowałem zrobić "przyjęcie niespodziankę", ale za nim jeszcze cokolwiek zaplanowałem ona już wiedziała. Czasem się zastanawiam czy nie jest telepatą, bo jak stłukłem jej ulubione lusterko i do tego wylałem herbatę do jej torebki, oczywiście nie chcący wcale nie dlatego, że zabrałam mi moje ulubione cukierki, no cóż jestem dość mściwy. Buahaha!!! Wracając do tematu, naprawdę nie mam pojęcia co jej kupić. Kiedyś coś mówiła o jakimś pięknym szalu który widziała w galerii, ale żeby wtedy mnie to obchodziło, a teraz to moja ostatnia deska ratunku. Kurde... Ale wtedy była z Rose, swoją najlepszą przyjaciółką może ona mi pomoże. Dobra dzwonię.
- Halo?
- Cześć Rose, co tam u ciebie? - powiedziałem przymilnym tonem.
- Dobra, Luke nie przeciągając czego chcesz?
- Phi, żeby tak od razu mnie o coś posądzać...
- Dobra Luke, ty znasz mnie, ja znam ciebie, więc wiesz już czemu cię posądzam
- No dobra masz mnie, chcę kupić Lil ten szalik o którym mówiła, ale nie wiem gdzie on jest więc pomożesz. Prooooo...
- Dobra już dobra tylko bądź już cicho. Ten szalik znajduje się w American Apparel.
- Dziękuję.
Okej plan zdobycia szalika czas zacząć. Najpierw trzeba wymknąć się z domu a to nie będzie proste szczególnie, że moja siostra zwana czasem przeze mnie ''Cerberem'' jest gorsza od pani od biologi, przy której kichnąć nie może bo ona wie, do tego jest straszna jak cholera i w ogóle cholera czasem myślę, że jest wampirem, bo wysysa energie życiową od uczniów. Wracając do planu. Muszę wymyślić gdzie wychodzę. Może na spacer.. Nieee nigdy nie uwierzy, jestem zbyt leniwy na takie rzeczy, to może do Mike pograć na kompie. Taaaa... ta wersja jest bardziej wiarygodna. Dobra idziemy. Go, go power rangers. Kuźwa skąd tą melodyjke znam, ja wiem, że mam problemy umysłowe i wdychałem pronto do kurzy, ale chyba nie tak bardzo. A może jednak. Dobra kończe ten mój monolog wewnętrzny.
-Siostra wychodzę i nie wiem kiedy wrócę! - krzyknąłem i szybko pobiegłem do drzwi za nim zdążyła mnie zatrzymać. Dobra jeszcze trochę i będę na zewnątrz, już otwieram drzwi i...
- A niby gdzie ty się wybierasz co, myślałam, że ustaliliśmy, że mówisz mi gdzie idziesz, z kim i jaką drogą się kierujesz.
-Taaa może mi jeszcze GPS wszczepisz.
- W sumie trzeba nad tym pomyśleć, bo to nie głupi pomysł, do tego trzeba zamontować w całym domu kamery, żebym widziała co robisz i z kim, wiesz żebyś mi do domu bez mojej wiedzy jakiś chłopaków bez przyszłości nie sprowadzał, bo nie oddam mojego ukochanego braciszka jakiemuś debiliowi bez pracy i życia towarzyskiego. Właściwie mogę ci już zacząć szukać faceta, są portale randkowe gdzie dużo facetów szuka, a potem tylko zaręczyny i zanim sie obejrzysz będę cię szykowała do ślu...
-Zwolnij konie tygrysie, jak chcesz wiedzieć to idę do sklepu po chipsy i żelki, a potem do Mikey'ego pograć na kompie, ale nie planuj mi jeszcze ślubu, bo chce się wyszaleć za nim będzie game over baby.
- Dobra możesz iść i naprawdę mam zamiar przemyśleć sprawę tego GPSu.
- Coooo?! Nie! Nie rób mi tego, będę grzecznym chłopcem, obiecuję! - Może przesadzam, ale ona naprawdę byłaby do tego zdolna, jeżeli chodzi o moje bezpieczeństwo. Dobra tylko jeszcze trzeba zadzwonić do tego pacana, aby mnie krył.
- Hej Mike, co tam u ciebie mój najlepszy przyjacielu na całym wszechświecie.
- Dobra, co chcesz?
- Będziesz mnie krył, gdyby Lils dzwoniła, bo idę jej kupić prezent, ale to ma być niespodzianka, więc cicho, jasne?
-Okej, rozumiem, to pa pa, ale kupujesz mi piwo i gerberka.
- Taaa... Zestaw prawdziwego faceta.
- Mam cię kryć tak? Więc jeszcze jedno słowo i...
- Dobra, dobra, zluzuj gacie.
- Luke...
-Dobra, dobra sorrki amorkii... - rozłączyłem się, a teraz czas na zakupy.

~ Cake

7 kwietnia 2016

Rozdział 3 ~ YCM

Calum Pov
Wracając do domu myślałem o tym co dziś się stało, o tej całej rozmowie z Lukiem, gdzie mieliśmy nie kończące się tematy, o tym naszym "pocałunku", który był całkiem przyjemny. Czekaj co? Jaki przyjemny całowałem faceta na dodatek mojego wroga, który się o mnie założył. Ale jako usta były takie miękkie i ciepło, a podczas tego krótkiego połączenia naszych ust poczułem taki przyjemny prąd. Jeszcze chwilę o tym pomyśle i sam zacznę obijać sobie twarz. Musze pamiętać, że to tylko gra. Chyba zadzwonię do Stelli, to niby taka moja "dziewczyna", ale tylko ona tak uważa. Ja dzwonie do niej tylko wtedy gdy potrzebuje seksu. Ona jest taka głupia, że czasem myślę czy ona ma mózg czy orzeszek. Raz nawet pomyliła pilota z wibratorem, ale przynajmniej seks jest przyjemny. I tak dotarłem do domu. Był to wielka willa z dużym zamkniętym ogrodem z przodu i z basenem za domem.W domu usłyszałem tylko tupot łap mojego owczarka niemieckiego Chucka, bo rodziców jak zawsze nie było. Pies był prezentem od nich, kiedy jeszcze się nim interesowali w jakimś stopniu. Chuck jak to miał w zwyczaju zaczął po mnie skakać więc wypuściłem go do ogrodu. Poszedłem do salonu rozebrałem się i zadzwoniłem do Stelli.
- Cześć skarbie, co tam- usłyszałem piskliwy głosik dziewczyny, czasem mam ochotę ją zakneblować byle nie mówiła.
-Cześć Stel. Masz czas, bo musi się ktoś mną zająć- starałem się ująć to jak najmniej wulgarnie.
-Jasne będę za 15 minut.
Po jakimś czasie usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem i ujrzałem w nich Stelle. Jak zawsze ubraną w przykrótką spódnice, prawie odsłaniająca pośladki i kusą bluzeczkę, nie zostawiając wiele dla wyobraźni.
-Cześć kocie
-Cześć- odpowiedziałem i bez zbędnych słów wbiłem się w jej usta, ciągnąc ją do salonu na kanapę. W międzyczasie pozbyliśmy się ubrań.
*2 godziny później*
-Naprawdę przepraszam nie wiem co się stało. Może po prostu za mało się starałaś- tłumaczyłem by nie myśleć o tym że za każdym razem gdy jej dotykałem czułem jakbym robił coś złego, jakbym kogoś zdradzał. Dziwne. Bardzo dziwne.
-Tak to moja wina, że twój mały kolega nie chciał się ze mną pobawić-stwierdziła,przewracając oczami
- Po pierwsze nie "mały" tylko ogromny, po drugie widzisz przyznałaś się do tego i życie od razu jest łatwiejsze, po trzecie nie wywracaj oczami bo ci tak zostanie i wtedy twoje liczne operacje plastyczne nie pomogą
-Jakie liczne przecież jestem całkowicie naturalna- powiedziała piskliwym głosem pięciolatki, która ma uszkodzone struny głosowe
-Tak, a ja jestem 2 wcieleniem Skłodowskiej i moim wujkiem jest prezydent Obama- powiedziałem z sarkazmem, przewracając oczami
-Na serio, a może mnie kiedyś z nim poznasz, na przykład jak zostanę twoją żoną
Aż z wrażenie wykaszlałem swoje płuca, ona jest taka głupia dlatego zacząłem szukać wyjaśnień albo zabrano jej mózg bo stwierdzono że chomikowi bardziej się przyda albo na końcówkach między mózgiem a ustami coś jej nie styka. Naprawdę nie wiem,ale wiem już jedno trzeba się jej pozbyć.
- A nie pomyślałaś może że mnie już nie podniecasz
- Ale jak to. Przecież jestem idealna w każdym calu. Ja pierdziele jak mogłem zadawać się z takim pustakiem, który nawet na cegłę się nie nadaje. Cegła. Cegła. Cegła. Głupia melodia, ale wracając do tematu przecież nawet nie lubimy tych samych rzeczy,nie to ca z Lukiem. Wow a ta myśl to skąd, halo ci którzy tam pracują proszę naprawcie mi mózg bo coś jest nie tak. Ale to nie znaczy że to kłamstwo, aż się sobie dziwie. Przecież jeszcze nie dawno był moim wrogiem nr 1, a teraz myślę o jego ustach i głosie. I choć trudno mi się do tego przyznać, kiedy byłem ze Stellą myślałem o nim. Ale przecież jestem facetem i on chyba też, ale jako kobieta też byłby śliczny. Zwolnij kowboju. Rozmyślałbym chyba nad tym nadal, gdyby nie trzask drzwi. Rozejrzałem się po pokoju i Stelli nie było. Ups jak mi przykro. Po chwili postanowiłem coś zjeść, a była to kanapka z szynką, serem i pomidorem. Włączyłem jakąś opere mydlaną z której wyniosłem kto jest ojcem Pablito, jeżeli dobrze zrozumiałem. Kiedy się spostrzegłem było już po 23, więc postanowiłem się wykąpać i pójść spać
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, mieliście ochotę na coś pikantnego, ale jeszcze się uczę. I przepraszam za zjebaną końcówkę, nie wiedziałam jak zakończyć. PROSZĘ TEŻ KOMENTUJCIE.

3 kwietnia 2016

Rozdział 2 ~ YCM

Luke Pov
Od tamtej dziwnej rozmowy z Calumem minął tydzień, wiele się w tym czasie zmieniło a mianowicie to, że Calum już mnie nie upokarza przed całą szkołą, mijając mnie na korytarzu czasem się uśmiecha. Co raz bardziej żałowałem zakładu pomiędzy mną a moimi przyjaciółmi, myślę nad tym, żeby się wycofać. I tak na rozmyślaniu nad tym minął mi cały dzień, wracając ze szkoły poczułem jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu, odruchowo wbiłem komuś łokieć w brzuch
-Auu... Spokojnie kotku to tylko ja- usłyszałem znajomy głos
-O Boże, przepraszam Calum ja nie chciałem, myślałem że to jakiś złodziej albo coś. Poza tym nie musiałeś się zakradać
- Masz racje to moja wina-sarknął- Tak poza tym nie sądziłem, że masz w sobie tyle siły. Takie chucherko a moc Halka.
-Dziękuje, to najmilsze co kiedykolwiek usłyszałem- starałem nie widzialną łze
- Wiesz ciesze się z tego ale może byś, tak przypadkiem pomógł
-A no tak sorry
-Taaa..
Pomogłem mu dojść do ławki w parku i tak jakoś zaczęliśmy rozmawiać, okazało się że mamy wiele wspólnego jak na przykład ulubione zespoły, filmy, opowiedziałem mu również o swojej siostrze, on mi o swoich rodzicach, którzy się nim nie interesują. Czułem, że mi zaufał choć to było dziwne szczególnie po tym jak dwa tygodnie temu się nienawidziliśmy.
- Choć odprowadzę cię- powiedział, kiedy poczuł się lepiej
- O jak to miło z twojej strony
- Och, chodź już
Szliśmy w całkowitej ciszy, ale nie była to ta niezręczna cisza, tylko ta gdzie można o wszystkim pomyśleć i oddać własnym fantazjom. Będąc już pod domem działałem pod wpływem chwili chciałem pocałować Caluma w policzek, jednak ten odwrócił głowa i moje wargi spotkały się z jego. Staliśmy tak moment, w końcu się od siebie oderwaliśmy i zapanowała niezręczna cisza.
- Yyy... To cześć- powiedziałem i odwróciłem. A on odburknął ciche "pa". Będąc w domu oparłem się plecami o drzwi i przegryzłem wargę, nadal czując jego słodkie usta na swoich. Były takie miękkie, ciepłe i smakowały malinami. Mniam. Jezu o czym ja myślę, to przecież mój były wróg. Ale nie zmienia to faktu, że ma takie niesamowite usta. Stop, koniec, jak tak dalej pójdzie wyląduje w psychiatryku na oddziale zamkniętym razem z gościem co uważa się za prawdziwą Lady Gage albo Supermena. O nie ! Dopiero zauważyłem, że siostra jest w domu i jest duże prawdopodobieństwo, że widziała scenę przed domem. Mam prze chlapane.
-Cześć siostrzyczko! Co tam u ciebie?- zacząłem przymilnym głosem
-O nie tak łatwo się nie dam, kto to jest, ile ma lat, czym się zajmuje- cholera, jednak widziała
- Calum Hood, lat 17, chodzi ze mną do szkoły
-Dobry, braciszek- pogłaskała mnie po głowie jak pieska
-Dobra, idę odrabiać lekcje, małpo
- Ja też cię kocham, braciszku
-Ta,ta,ta...- poszedłem do pokoju, odrobiłem lekcje, wykąpałem się, położyłem się na łóżku, myśląc o zakładzie, pocałunku, w końcu pod wpływem zmęczenia odpłynąłem w krainę Morfeusza.

~Cake

8 marca 2016

Kastian & Jace ~ one shot

*** Kastian***

       Właśnie skończyłem pracę i zamykałem studio, kiedy zadzwonił mój przyjaciel i od dwóch tygodni były współlokator, Kevin. Postanowiłem, że oddzwonię do niego jak będę już w domu. Miałem od niego już kilkanaście nieodebranych połączeń, ale przez cały dzień miałem jednym słowem zapieprz. Od jego wyjazdu zostałem jedynym tatuażystą, a zleceń wcale nie ubywało, więc często zostawałem nawet do późna w nocy.
       W trójkę razem z naszą przyjaciółką ze studiów, Rose dwa lata temu założyliśmy studio tatuaży i piercingu. Ona zajmowała się kolczykami, a nasza dwójka zdobieniem ciał. Początek był trochę kiepski, ale szybko się rozkręciło. Do tego stopnia, że terminy często są zajęte miesiąc, dwa do przodu. Niestety Kev musiał wrócić w rodzinne strony ze względu na chorobę ojca i od tego czasu sam musiałem obsługiwać klientów, którzy chcieli zrobić sobie dziarę.
      Była już druga w nocy, więc nie było dużego ruchu na drogach, dzięki czemu dotarcie do mieszkania nie zajęło mi tak dużo czasu jak zazwyczaj i już po 15 minutach wchodziłem do środka. Swoje pierwsze kroki skierowałem do łazienki w celu wzięcia szybkiej kąpieli. Nie przejmowałem się wzięciem czystych ubrań skoro i tak byłem sam. Pod prysznicem spędziłem tylko chwilę i nie kłopocząc się ubieraniem czy choćby zakryciem swojego ciała ręcznikiem, poszedłem do kuchni i schylony szukałem czegoś do wszamania, bo szczerze to umierałem już z głodu. Naprawdę przydałaby się osoba do pomocy w salonie, może miałbym wtedy chociaż czas na zjedzenie czegoś w ciągu dnia.
     Kiedy ciągle pochylony zastanawiałem się nad zawartością lodówki, usłyszałem za sobą ciche jęknięcie. Za mną jak gdyby nigdy nic, siedział sobie jakiś facet i wyraźnie gapił się na mój tyłek. I sądząc po wybrzuszeniu w jego spodniach podobał mu się ten widok. Wszak był on całkiem niezły, kiedy wypinałem idealnie przed nim swój tyłek. Zajebiście.
- Że co kurwa?! Kim ty do cholery jesteś i co do jasnej cholery robisz w moim mieszkaniu?!
- Spokojnie kotku, nikt Ci nie mówił, że złość piękności szkodzi? - Zapytał z aroganckim uśmiechem.
- Albo sam wyjdziesz, albo dzwonię po policję, żeby ci pomogła!
- Chwila, chwila, już jestem poważny, okey? - Ten jego pieprzony uśmiech mówi mi co innego. - Kevin miał do ciebie zadzwonić i z tobą pogadać o tym, ale widzę, że tego nie zrobił. Powiedział, że nie będziesz miał nic przeciwko bym tu zamieszkał. Przynajmniej na jakiś czas.
Dobra to zmieniało trochę postać rzeczy. Dalej byłem na niego zły za przebywanie w moim domu bez mojej wiedzy, ale jak usłyszałem imię przyjaciela, moja złość zmalała. Szczególnie, że próbował się dzisiaj przez cały dzień do mnie dodzwonić. Więc to mogła być trochę moja wina. Ale tylko trochę.
- Może zacznę od początku, co ty na to? - Zapytał z nadzieją w oczach. Chyba nie do końca opowiadał mu początek naszej znajomości.
- Byłoby super.
- Więc tak: nazywam się Jason Soran, ale większość nazywa mnie po prostu Jace. Mam 23 lata i zajmuję się tatuażami. Kevina znam od dzieciństwa, mieszkaliśmy na przeciwko siebie do studiów, więc mieliśmy okazję się trochę lepiej poznać. Po jego powrocie zgadaliśmy się i jak dowiedział się, że szukam pracy gdzieś w większym mieście, to zaproponował mi pracę u was. Mi było to na rękę i jemu też, bo miał wyrzuty sumienia, że zostawił ciebie z tym samego. Dał mi klucze do waszego mieszkania, przynajmniej do puki nie ogarnę czegoś swojego. Miał do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci jak wygląda sytuacja.
- Taa... Już mam nauczkę na przyszłość, aby odbierać telefon albo chociaż od razu oddzwaniać.
Ale to w tym momencie nie jest to zbyt istotne, ponieważ mam większy problem, a mianowicie gdzie mój nowy, blond przyjaciel będzie spać. Swoje łózko Kevin zabrał ze sobą, bo nie chciał kupować nowego. Kanapę wyrzuciliśmy jeszcze przed jego wyjazdem, bo była już cała podarta. Przynajmniej wiem już co miałem zrobić, a czym zawsze zapominałem. Tak, teraz kupienie kanapy wydaje mi się całkiem niezłym pomysłem. Szczególnie, że nie każę mu spać na podłodze, w końcu ta sytuacja nie jest z jego winy, przynajmniej nie do końca. I takim o to sposobem zostaje moje łózko. Dodam, że jednoosobowe łóżko. A biorąc pod uwagę wzrok jakim obdarzał mój tyłek, nie jestem zbyt pozytywnie nastawiony na spanie razem z napalonym gejem. Z kolei wygląda na to, że jemu to nie będzie przeszkadzać.
- Dobra, jutro kupimy jakieś łóżko, a dzisiaj musisz spać ze mną. - Taa... Jego uśmiech w tym momencie potwierdził moje największe obawy. Zapowiada się długa noc... - Dochodzi już trzecia, a ja padam z nóg. Jutro pogadam jeszcze z Kevinem i dogadamy twoją pracę w studio.
- Jasne. Nie mam problemu z dzieleniem łózka, pod warunkiem, że nie będziesz zabierać mi kołdry. Nawet nie lubię spać sam, tylko że... Zawsze śpię nago...
Kurde, dlaczego ja ciągle stoję przed nim tak jak stworzył mnie Bóg?!
- Rozumiem. Sam też niczego nie zakładam, bo i tak przez sen to ściągam. No cóż... Czeka nas ciekawa noc.
- To ja może pójdę się umyć? - Zapytał się mnie, pokazując na drzwi od łazienki.
- Ja pościelę w tym czasie łózko. Czyste ręczniki są w szafce koło prysznica.

***Jace***

Kastian wyszedł z kuchni dając mi jeszcze dobrą okazje, aby przypatrzeć się jego umięśnionemu tyłkowi. Jak zniknął w sypialni, udałem się na poszukiwanie ręcznika. W szafce zamiast niego znalazłem coś o wiele bardziej ciekawego i coś co może okazać się bardzo przydatne w późniejszym czasie. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Kiedy po 10 minutach wszedłem do pokoju nagi, szatyn już leżał w łóżku okryty do pasa pościelą. Dzięki światłu jakie dawała nocna lampka, miałem możliwość zobaczyć wzrok jakim przesunął po moim ciele, zatrzymując swoje spojrzenie na moim penisie. Już byłem lekko pobudzony, ale teraz stałem się jeszcze bardziej twardy. Kładąc się koło niego na wąskim łóżku, poczułem, że nie jestem mu tak całkiem obojętny.
- Ehem... To co, dobranoc? - Zapytał, próbując ukryć zakłopotanie.
Próbowałem, naprawdę, ale jak leżał stykając się ze mną praktycznie całym ciałem i jeszcze wyglądając tak uroczo to musiałem go pocałować. Jęknął cicho w moje usta, kiedy delikatnie musnąłem jego wargi swoimi. Objął mnie ramionami w pasie i przerzucił swoją nogę przez moje biodra, jednocześnie rozchylając usta, co szybko wykorzystałem, pogłębiając pocałunek. Po kilku minutach, w których nawzajem badaliśmy się językami, obróciłem nas tak, że leżałem nad nim i między jego nagami. Nie przestając go całować, podniosłem z ziemi moje wcześniejsze znaleziska. Kass drgnął na dźwięk otwieranej buteleczki i nie pewnie spojrzał to na nią to na mnie. Pogłaskałem go uspokajająco jedną ręką, a drugą rozprowadziłem lubrykant między jego pośladkami. W celu rozproszenia jego uwagi od przygotowujących go palców, ugryzłem delikatnie jego sutek i na zmianę zacząłem go ssać, to znowu delikatnie przygryzłem. Wolną dłonią pocierałem i podszczypywałem drugi sutek. Jak już uznałem, że jest wystarczająco rozciągnięty, nałożyłem prezerwatywę i na wszelki wypadek jeszcze ją nawilżyłem. Chciałem, aby miał z tego jak najwięcej przyjemności. 

***Kastian***

Nie mogłem powstrzymać jęku, kiedy poczułem jak delikatnie we mnie wchodzi. Zawsze myślałem, że bardziej to boli, ale teraz głównie czułem tylko dość nie przyjemne rozciąganie. Zamiast od razu zacząć się ruszać blondyn, poczekał aż się przyzwyczaję. Byłem mu za to wdzięczny, bo widziałem, że nie było to dla niego łatwe. 
- J-już m-możesz... - Wyjęczałem i poczułem jak delikatnie się wycofał, aby za chwilę ponownie wejść. Moje nogi wylądowały na jego ramionach, dzięki czemu uderzał pod innym kątem. 
- Tam, proszę. O Boże, tak... Ja-a... za-araz...
- Dojdź dla mnie, kotku... - Wychrypiał, przyśpieszając swoje ruchy.
- Jace!!! - Doszedłem z krzykiem i po trzech mocnych pchnięciach mój kochanek też skończył.
Wydawało mi się, że całą wieczność leżeliśmy spleceni, ciężko dysząc i próbując ochłonąć. Nie było to łatwe, szczególnie, że to był najintensywniejszy orgazm w moim życiu. Po chwili chłopak delikatnie się ze mnie wysunął i ściągając prezerwatywę poszedł do łazienki, skąd wrócił z mokrym ręcznikiem, którym wytarł mi z brzucha spermę. Jak tylko położył się z powrotem do łózka, przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. 
- Dobranoc. - Szepnąłem już zasypiając.
- Dobranoc, kotku...

~ Postanowiłam wstawić one shota z okazji dnia kobiet. Wszystkiego najlepszego dziewczyny! ? Mam nadzieję, że taki malutki prezent się wam spodoba.  :)
Penguin
P.S. Pisząc tego shota, wymyśliłam dalsze losy bohaterów (zawsze tak jest, chcesz napisać jednorozdziałókę, ale wychodzi Ci opowiadanie na minimum kilkanaście rozdziałów xd), więc pewnie przygody tych bohaterów, będziecie mieli okazję przeczytać.

7 marca 2016

Rozdział 1 ~ YCM

Calum Pov
Co on sobie kurwa myśli? Ja tu jestem od wyzywania ludzi. Jak ja go nienawidzę, choć muszę przyznać, że ma bardzo ładne oczy i uśmiech. Ja pierdole o czym ja myślę. Ehh nie ważne. Wszedłem do szkoły i usłyszałem czyjąś rozmowę.
- To może kasa cię zmotywuje, dam ci 200$ za wykonanie całego planu z Calumem
-Ok, stoi. Mike przecinaj.
Co kurwa, ja się pytam? Jaki plan, jaka kasa? Tak chcą pograć to ja też się zabawie. Wykorzystam tego małą blondyneczkę. Już się nie mogę doczekać, będzie upokorzony jak nigdy wcześniej. Najpierw będę udawał, że mi się podoba, potem zaciągnę ją do łóżka, zrobię zdjęcie i pokarze wszystkim w szkole. Zabawa dopiero się zaczyna.

Luke Pov
Boże co ja zrobiłem? Czemu się na to dałem namówić? Czy ja jestem jakiś upośledzony? Tak, zdecydowanie tak. Ale teraz najważniejsze jak ja się z tego wyplącze, mogę z jednej strony się wycofać, ale uznają mnie za frajera albo mogę to zrobić. No nic chyba muszę, ale tylko jak to zrobić przecież on mnie nienawidzi. Na pewno nie przyjdzie i nie powie...
- Cześć- chyba wariuje bo właśnie usłyszałem głos Caluma- Cześć- nie jednak nie.
-Yyy... Cześć- ok to naprawdę dziwne, przecież jesteśmy odwiecznymi wrogami
-Co tam u ciebie?- zapytał
-Ok, czekam jak coś na mnie spadnie albo mnie kopnie
-Nic takiego się nie stanie głuptasie-ok teraz naprawdę się zacząłem bać- Po prostu pomyślałem, że możemy zachować topór wojenny.
Teraz to się dopiero boję. Przynajmniej nie wyjdę przed przyjaciółmi na frajera, o tyle dobrze

Calum Pov
Hahaha, ale on jest naiwny. Naprawdę myśli, że staniemy się najlepszymi przyjaciółmi, będziemy chodzić na pizze, do kina oraz będziemy sobie opowiadać o problemach. Yhhh... wiem jedno zabawa z tym naiwniaczkiem dopiero się zaczęła.