4 maja 2016

Kopciuszek- prawdziwa historia

Hej, więc tak miał to być oneshot o Cake'u, ale wyszedł mi z tego długi 2part. 
Serdecznie zapraszam!!!!
Przepraszam za błędy

***Luke aka Kopciuszek***

Kurwa! Kurwa! Kurwa! znowu muszę sprzątać po tych brudasach jak ja żałuję, że nie zwiałem stąd kiedy miałem okazję, Nie mogłem, jednak zostawić taty z tą...tą... kobietą. Kopciuszku, pamiętaj jesteś dżentelmenem i nie wolno obrażać kobiet, mimo że są zwykłymi... Oddychaj, wdech i wydech. Ok już jest dobrze, Aaaa.. prawie bym zapomniał mam na imię Luke, ale wszyscy zwą mnie "Kopciuszek" i to nie dlatego, że jestem cały brudny i wyglądam jak kopciuch, ale dlatego, że nie
mam kapciuszków i chodzę boso. Przecież nie mogli zainwestować w kapcie i buty dla mnie, bo ważniejsze było kupienie moim przybranym "braciszkom" Connor'owi i Sean'owi nowe kosmetyki. Boże straszne z nich ciotunie, ja też jestem gejem, ale nie płaczę jak mi się paznokieć złamie, No nie ważne to jest historia na inną okoliczność. Wracając, od śmierci ojca moja wredna macocha aka "kochana mamusia, kiedy śpi" zaczęła kupować im nowe rzeczy, żeby nie było wszystkie różowe i teraz wyglądają przez to jak tania podróbka Britney Spears. Ja tego nie rozumiem przecież to faceci i powinni być... no nie wiem bardziej męscy, ale to tylko moje zdanie.
- Kopciuszku!!- czegoż ta kobieta ode mnie chce, przecież wymyłem podłogi, wyprasowałem rzeczy i ugotowałem obiad.
-Kopciuszku!! Gdzie jesteś!?- krzyknęła już trochę zdenerwowana.
- Już idę, stara prukwo!- mruknąłem.
Kiedy już byłem z nimi w pokoju zobaczyłem istne piekło. "Braciszkowie" skakali, cieszyli się, tańczyli, a moja macocha.... O Boże ona się uśmiechała. Szybko dzwońcie do wariatkowa, bo pacjenci im zwiali i podmienili mi rodzinkę Adamsów. Przestraszony spytałem:
- Co się stało ?
- Książę ogłosił, że poszukuje małżonka i my tam idziemy, bo jesteśmy pewni, że któregoś z nas wybierze. Prawda mamusiu?- taaaa... bo każdy książę marzy, aby mieć różowo-podobne coś za męża, 
- A to niby dlaczego?- spytałem to coś co zwie się facetem.
- Przecież jesteśmy najpiękniejsi- odpowiedział oburzony Connor
-Mhhm... piękni jak potwór z Loch Ness- mruknąłem
- Co powiedziałeś?-  przyjął pozę urażonej księżniczki tylko trochę płaski z przodu jest, ale cii... niech chłopak żyję w błogiej nieświadomości.
-Nic, nic- uśmiechnąłem się słodko i sztucznie
-Pffff...-chyba ktoś się na mnie obraził. Smuteczek taki, że mi niewidzialne łzy lecą- Nie będę marnował czasu i urody na takie nic jak ty- Uuu.. to żeś mi pojechał, aż mi w pięty poszło i co do tej urody to ja bym nie przesadzał. 
Udając niewiniątko odwróciłem się do  macochy, która przez pewien czas nie zwracała na nas uwagi i spytałem 
-Mamusiu, też mogę iść na bal- zamrugałem oczkami, teraz mi się nie oprze, ale przy "mamusi" o mało się nie udusiłem, tak trudno było mi to powiedzieć. Rozumiecie mój ból. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszałem gromki wybuch jej śmiechu. Okej to wcale nie jest dziwne, kiedy już skończyła się śmiać to pomiędzy wdechami powiedziała:
- Ty... myślisz...że...ktokolwiek by chciał za ciebie wyjść. Z takim zerem jakim jesteś- jak zawsze miła, tylko przytulić tak aby udusić - na dodatek z takim wyglądem- nie no teraz naprawdę, nie wiem o co jej chodzi. Jestem wysokim blondynem o niebieskich jak ocean oczach i prawie bym zapomniał mam kolczyka w wardze, ale ściągam go przy rodzince- zresztą musisz jeszcze posprzątać kominek i przygotować rzeczy dla chłopców, przecież nie chcemy, aby ich rzeczy były pogniecione i brudne, kiedy będą występować przed księciem, prawda?- w tym samym czasie zjawili się moi bracia.
-Masz rację, mamusiu. Jesteś najlepsza!!- O ja co za pojebane synchro. Jak z jakiegoś taniego horroru.
-Uhm..- mruknąłem, ale w głowie już miałem plan, jak się stąd wydostać i pójść na bal. Ja wam pokażę jeszcze dziady jedne. Jestem Kopciuszek i nic nie może mnie zatrzymać. Tak jak mówiłem, tak zrobiłem, całe sprzątanie i pranie zajęło mi niepełną godzinę, czyli ma jeszcze z 2 godziny do balu. Dam rade, tylko jest jeden problem nie mam się w co ubrać. Cholera i co teraz. Myśl Kopciuszku!! Wiem to jest dobre, mam jakiś stary garnitur taty wystarczy go tylko trochę zwęzić i uprać. Zaczynamy zabawę, jednak ta praca u nich ma swoje plusy. Minęło dopiero 1,5 godziny i już miałem się wymknąć, kiedy usłyszałem lament z dołu. Oho, zaczyna się!!! 
- Kopciuszku, szybko złaź na dół- przebrałem się raz dwa i poszedłem.
- Co się stało?
- Jak to co ten durny pies, skoczył na Sean'a i pobrudził mu cały strój, patrz co zrobił- i zobaczyłem marynarkę i spodnie, zgadnijcie jakiego koloru.. ding ding ding pan w różowym wygrywa mikrofalówkę. Wracając, zobaczyłem garnitur z odbitymi psimi łapami. Dobry piesek, tylko szkoda, że go nie zjadłeś, choć w sumie byś się nie najad i zatruł.
-Nie wiem o co ci chodzi, teraz wygląda ładniej
-Szybko przynieś garnitur ojca tylko go zwęź i skróć masz 10 minut 
-Ale, mamo on jest brzydki i nie różowy- O Boże to tragedia narodowa. Co my teraz zrobimy. Nie wierze w to co się dzieje.
-Syneczku ja wiem, ale chcesz całkowicie stracić szanse u księcia, czy jeszcze powalczyć o niego, najwyżej Kopciuszek przyklei ci cekiny- tak jasne bo książę od dzieciństwa marzył o różowym potworze witającym go w drzwiach. Jestem pewien, że to jego najskrytsze marzenie- schowane bardzo, bardzo, bardzo głęboko
-Kopciuszku co tak jeszcze stoisz idź po ten garnitur
-Ale...ale...
-No już 
-Dobra- czemu nigdy nie mogę im się przeciwstawić, może dla tego, że to moja jedyna rodzina, mimo iż są dla mnie nie mili. No cóż mogę zapomnieć o balu i szczęśliwym happy endzie z księciem. Tak moje życie to nie bajka. poszedłem do pokoju i zrobiłem to co miałem, potem zaniosłem im garnitur i patrzyłem jak odchodzą razem z moimi marzeniami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz