7 lutego 2016

Rozdział 2 ~ FML

 Ja tylko żart... - nie skończyłem, ponieważ przerwał mi dzwonek do drzwi i głośny krzyk mojej siostry:
- Mikeeeeey, otwieraj!
I głos moich rodziców upominających moją siostrę, żeby się zamknęła. Dlaczego nie mogli mi tego powiedzieć pięć minut temu? Dlaczego?
***   ***   ***  ***   ***
Zerwałem się z kanapy i pobiegłem do drzwi jakby co najmniej coś mnie ugryzło w tyłek i goniło (jestem pewien, że jeszcze nigdy nie otworzyłem ich tak szybko).
- Mama, tata, Alex! - krzyknąłem rzucając się na nich. 
- Miki, dobrze się czujesz? - zapytała się moja rodzicielka spoglądając na mnie zmartwionym spojrzeniem (uhh, nienawidzę go).
- Jasne, po prostu się cieszę, że was widzę.
- I właśnie to nas martwi! - no bo, przecież moja siostra nie mogła się nie wtrącić!
- Uhh, wchodźcie, ja wniosę rzeczy - zaproponowałem, chcąc zrobić wrażenie dobrego gospodarza ( i nie musieć rozmawiać z Maksem), no przynajmniej dopóki nie zobaczyłem ilości toreb, pudeł i worków jaką miałem przenieść. - Alex po co Ci to wszystko? 
- Potrzebne i nie jest to twój zasrany biznes, więc się ogarnij.
- Taa... okey, a pomoże mi ktoś z tym?
-Zaskoczę cię braciszku, ale nikt nie ma na to ochoty. 
Pokazałem jej środkowy palec i załamany zacząłem podnosić karton z książkami, kiedy usłyszałem głos mojej siostry witającej się z moim przyjacielem, który ciągle siedział na kanapie z wyrazem niedowierzania i zaskoczenia na twarzy. 
- O hej Maks, masz wyraz twarzy jakby Miki co najmniej powiedział ci, że jest gejem!
- CO?!
- Kur... Ałł, ał, ał
- Słońce nic ci się nie stało? - wszyscy wybiegli na korytarz, żeby zobaczyć co się stało, Maks i Alex nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, zamiast mi pomóc tarzali się  po ziemi. 
- Moje oko! - zawyłem, łapiąc się za bolącą cześć ciała. 
No bo przecież nikt inny tylko ja, potrafi upuścić karton na swoją twarz. Musicie przyznać, że trzeba mieć specjalne zdolności, żeby coś takiego zrobić. Zdziwiło was to, czy coś? Jeśli tak to znaczy, że za słabo mnie znacie. Ale spoko, luzik wszystko jest do nadrobienia. A i tylko tak wspomnę, taki już się urodziłem, więc no cóż, nie musicie się martwić to nie jest zaraźliwe... Chyba...
- Daryl wyciągnij szybko z zamrażalnika coś, żeby nasza biedna myszka mogła sobie przyłożyć do oka!
- Chyba myszka miki - Taa, nie ma to jak najlepszy przyjaciel. 
- Maks ty świnio! - moja młodsza siostrzyczka rzuciła się na niego z pięściami. 
Ciekawe czy myślała kiedyś o boksie albo o czymś w tym stylu. Hmm... Jakby się tak nad tym dłużej zastanowić i wziąć pod uwagę, że będziemy mieszkać sami w jednym mieszkaniu to mam nadzieję, że nie. Na szczęście Maksi przesiaduje tutaj większość swojego czasu. Chociaż po dzisiejszych wydarzeniach i wyznaniach może się to zmienić. Fuck. Dlaczego nie myślę, zanim coś powiem, albo zrobię? Ach, no tak, bo jestem debilem.  
- Kurde za co to do diabła?! - krzyknął mój przyjaciel rozmasowując jednocześnie bolące miejsce. Będzie siniak, oj będzie i to spory. 
- Klub Przyjaciół Myszki Miki był moją ulubioną bajką jak byłam mała...
- Dalej jesteś skarbie - Skrobie sobie chłopak, oj skrobie. 
Kto dostał z pięści w twarz, no kto dostał? Maksiu dostał! 
- Masz, tobie bardziej się przyda - powiedziałem, podając mu zamrożony groszek. Chwila, ja tego nie lubię. Te małe zielone coś jest jedną z nie licznych rzeczy jakich nie zjem. To bardziej wygląda jak zgniła kukurydza. 
- Tato skąd go wziąłeś? 
- Z zamrażarki, a skąd niby? Miał bym specjalnie do sklepu iść, bo nie umiesz podnieść pudełka? 
- Ale z mojej?
- Nie, pani Stasi z naprzeciwka. 
- Kurczę ona ma na imię Stasia? Byłem pewny, że Krysia. 
- Tak, Michael Stasia, ma na imię Stasia. - No i po co ten załamany ton, no po co?  
- Kupiłeś to jak wracaliśmy z ostatniej imprezy. Mówiłeś coś o apokalipsie zombie i obronie swojego mózgu. Nie patrz tak, ja tylko powtarzam twoje słowa. Sam nie wiem o jakim mózgu ty mówiłeś. - Chyba powinienem mniej pić, naprawdę.  Od dzisiaj nie piję. 
Jak tak patrzę na swojego kumpla to muszę przyznać, że moja siostrzyczka prawy sierpowy to ma całkiem, całkiem. Chyba powinienem przejść się na cmentarz i poszukać sobie jakiegoś fajnego miejsca. Może pod drzewem? Nie, jak liście będą spadać to będzie jeden wielki syf. Chociaż w sumie to nie ja będę musiał sprzątać, tylko moja mała, kochana siostrzyczka. Buahahahaha... To się nazywa prawdziwa pośmiertna zemsta, a nie jakieś tam nawiedzanie i ruszanie przedmiotami. Pff... Amatorzy...
- Kochanie jesteś pewna, że chcesz ich tu samych zostawić? Nie sądzę, że to jest dobry pomysł, tylko popatrz jak oni wyglądają.
- Przecież cały czas powtarzam, że to jedna z najgorszych decyzji jakie podjęliśmy.
Nie wiem o co im chodzi.  No dobra może trochę. Ja z Maksem siedzimy na podłodze trzymając się za twarz, brunet dodatkowo przykłada sobie mrożoną, zieloną kukurydzę, co chwilę odsuwając ją od swojego bądź co bądź ładnego ryja z bardzo męskim piskiem. Obok mnie leży pudełko (które już nie wygląda jak pudełko) z porozwalanymi dookoła rzeczami. Ooo... Czyżby to były żelki?
- Dobra wchodzić do środka, wszyscy- zarządził mój ojciec - Zostaw, sam to wniosę. Jeszcze znowu coś Ci się stanie. - dodał, gdy chciałem pozbierać rzeczy.
- Skoro nalegasz... 
***
Okeeey... Wróciłam i od teraz będę dodawać rozdziały w miarę regularnie (co 1-2 tygodnie).

2 komentarze:

  1. Aż tyle muszę czekać? :D No, nie! :) Fajny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Jeszcze dzisiaj będzie następny rozdział, może nawet uda mi się dodać shota :)

      Usuń